Jak zginął właściciel Apeximu? Jest nowa opinia biegłych


Milioner z Zielonej Góry zginął w nocy z 4 na 5 czerwca 2013 roku. Firma Apexim, której właścicielem był Adam B. posiadała trzy stacje paliw w naszym regionie. 

Adam B. zginął niecałe dwa miesiące po głośnej akcji z próbą przejęcia stacji w Krajniku Dolnym. W kwietniu 2013 roku na teren stacji Setpol weszli zamaskowani mężczyźni z bronią, później okazało się, że to pracownicy firmy ochroniarskiej działającej na zlecenie nowego właściciela (w 2012 roku Gmina Chojna sprzedała teren ze stacją w przetargu za 22 mln złotych), po kilku dniach ówczesny dzierżawca odzyskał mienie, jednak infrastruktura była mocno zdewastowana.

Właściciel Apeximu zginął we własnym domu, do jego śmierci miał przyczynić się Piotr Sz., jego osobisty ochroniarz i opiekun, który miał go bić i kopać po całym ciele. Sz. w feralną noc został zatrzymany przez policję w aucie swojego pracodawcy. 

- Przykutego do wózka inwalidzkiego biznesmena najprawdopodobniej skatował Piotr Sz., jego osobisty ochroniarz i opiekun. W śledztwie okazało się, że mężczyzna zamordował swojego pracodawcę, bo nie chciał podpisać przelewu na trzy miliony złotych w formie darowizny na jego konto. Biciem miał spowodować u milionera zawał serca. Po trzech latach od zdarzenia pojawiły się nowe, szokujące fakty w tej sprawie - informuje ogólnopolski dziennik Fakt. 

Według najnowszej opinii biegłych to nie zwał był przyczyną śmierci ale rozerwanie serca powstałe w wyniku silnego uderzenia w klatkę piersiową. Wcześniejsza opinia wskazująca zawał jako bezpośrednią przyczynę śmierci umniejszała role Piotra Sz., zmieniono wtedy kwalifikację czynu z zabójstwa na zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Co ciekawe podejrzany wyszedł z aresztu i odpowiada z wolnej stopy. Grozi mu do 10 lat więzienia. 
Redakcja

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza