W smutnej powojennej Warszawie poznałam Danutę Szaflarską.

Nazywam się Rita Pagaż, z domu Schimmelpfenig (czyt. Szymelfenig). Pochodzę z polsko-niemieckiej rodziny. Matka była Polką, ojciec Niemcem. Nazwisko trudne, bo zawsze pojawiał się problem z poprawnym wypowiedzeniem i pisownią. Mama nosiła polskie nazwisko, Brzozowska. Urodziłam się 6 kwietnia 1941 roku w Brusinach w dzisiejszym województwie warmińsko-mazurskim. Mała wioska zabita deskami. Mama Ludwika, tata Ernest. Rodzeństwo: Karol, Małgosia, ja i siostra Lucyna.

Rok 1961. Rita i Jan z synem Wiesławem
Rok 1958. Nasz ślub. Od lewej Jan Botcher, Marta Schilke, siostra Rity Gosia i mama

Ojciec powołany na wojenny front

W 1943 tata został powołany na front. Po zakończeniu wojny, mama otrzymała z Polskiego Czerwonego Krzyża zawiadomienie, że nasz ojciec Ernest zmarł. Wówczas zdecydowała się opuścić Brusiny i zamieszkaliśmy w pobliskim Suszu. Ładne miasteczko. Jest rok 1950, gdy okazało się, że ojciec jednak żyje. Siostra mamy Lena spotkała go w Niemczech, w małej miejscowości niedaleko Schwarzwaldu. Okazało się, że zdecydował po wojnie nie wracać do najbliższych i założył drugą rodzinę. Mama rozwiodła się i tata płacił na nas alimenty. Zostaliśmy w czwórkę rodzeństwa i jak mogliśmy, wspieraliśmy mamę, chociaż ciężko było. Po wojnie teren gdzie mieszkaliśmy, przypadł Polsce.

Mama poznała nowego partnera, jednak nie był to związek na stałe. On miał swoje dzieci, a nas pozostało troje, ponieważ najstarszy brat w tym czasie ożenił się, usamodzielnił, więc wyfrunął z domu. Sytuacja rodzinna się skomplikowała.

Lata 50 te. Od lewej moja koleżanka, Siostra Lucyna i ja

Moja pierwsza praca w Sanatorium Przeciwgruźliczym

Razem ze starszą siostrą będąc dziećmi, pomagałyśmy mamie, ile nam sił i dziecięcej energii wystarczyło. Po jakimś czasie mama poznała mnie z pielęgniarką z Trumiejek. Najprawdopodobniej był to rok 1953. Za jakiś czas mając 13 lat, podjęłam pierwszą pracę w Sanatorium Przeciwgruźliczym w Prabutach, gdzie opiekowałam się chorym dzieckiem w rodzinie lekarskiej. Zamieszkałam w domu rodziny lekarzy. Do dyspozycji miałam pokój z ładnym widokiem. Byłam dobrze traktowana przez domowników. Od początku udało mi się nawiązać dobre relacje z moim podopiecznym. W tym czasie bardzo ważną osobą w moim życiu była moja przyjaciółka Danusia. Pojawiła się możliwość podjęcia nowej pracy w stolicy. Nowe wyzwanie, że będziemy mieszkać w tym samym mieście, dawało nadzieję, że będziemy mogły trochę czasu spędzać wspólnie. Zdecydowałyśmy, że wyjedziemy do Warszawy.

Przyjaciółka z młodości Danusia

Podopieczny z Prabut
 
W domu Danuty Szaflarskiej

Zaczął się rok 1955, gdy ta znajoma pielęgniarka zaproponowała mi oraz mojej koleżance Danusi podobną pracę w Warszawie. Opowiedziała mi wówczas o swojej dobrej znajomej aktorce, która z uwagi na nadmiar wykonywanych zajęć zawodowych jest zmuszona zatrudnić opiekunkę do dzieci. Danusia dostała pracę u jakiegoś reżysera. Razem z Danusią oraz panią pielęgniarką udałyśmy się pociągiem do stolicy. Tu w okolicy dworca dużo czasu upłynęło, zanim udało się ustalić jakim środkiem komunikacji dojedziemy w kierunku Pałacu w Łazienkach Królewskich. Gdzieś w pobliżu pałacu miał znajdować się budynek, w którym mieszkała aktorka z rodziną. Autobusem dojechaliśmy na miejsce. Tutaj na ulicy Puławskiej odnalazłyśmy budynek. Mieszkali w starej kamienicy. Wydaje mi się, że w budynku zamieszkiwała więcej niż jedna rodzina. Znajoma poleciła mnie, ale ja nie wiedziałam, że to praca u Szaflarskiej. Znanej, bardzo ładnej i pełnej takiej nieuchwytnej energii aktorki. Znajoma pielęgniarka pozostała na noc, okazała się dobrą znajomą pani Danuty, co było widać z powitania, gdyż obie kobiety miały bardzo dobry kontakt. Mężem aktorki był pierwszy powojenny spiker Polskiego Radia Janusz Kiliański. Szczęśliwie od początku poznania przypadłam do gustu Pani Danucie. Zostałam przedstawiona trzem córkom. „Dziewczynki były Twoje, moje i nasze dzieci”. Mieszkanie trzy pokojowe, kuchnia, łazienka, jak na tamte „powojenne, skromne” czasy było ładnie urządzone. Miałam swój pokój. W ten sposób przez kolejne dwa lata (1955-1957) mieszkałam w Warszawie, opiekowałam się dziewczynkami. Pani Danuta była bardzo zapracowana. Godzina ósma, zostawałam sama z dziećmi w domu. Do prania, do sprzątania przychodziły kobiety. Posiłki, obiady przynoszono ze studia.

Poznaję smutną powojenną stolicę

Pani Danuta była bardzo serdeczna, niespotykanie sprytna i energiczna. Gdy o niej opowiadam i ją wspominam, płakać mi się chce. Często wieczorami siadała blisko mnie, naprzeciwko. Opowiadała o filmach, w których występowała Zapamiętałam szczególnie dobrze opowieści o pracy aktorskiej na zapleczu teatru, mozolnej i ciężkiej nauce udawania kogoś innego, która trwa od rana do wieczora. W tym okresie Pani Danuta współpracowała z Polskim Radiem, pracowała w teatrze. Ubierała się bardzo gustownie, zadbana, elegancka, szczuplutka kobieta. Gdy czas pozwolił, wychodziła z dziewczynkami, najczęściej z najmłodszą na spacery. Często im towarzyszyłam. W ten sposób poznałam okolice Starego Miasta, zniszczony Zamek Królewski. Zapamiętałam opowieści pani Danuty o dzieciństwie. Pochodziła z Małopolski, z małej wioski. Rodzice byli nauczycielami. Tata zmarł, gdy ukończyła kilka lat, wówczas rodzina przeprowadziła się z rodzinnej wioski do Nowego Sącza. Tutaj zaangażowała się w pracy amatorskiego kółka teatralnego; poznała tutaj podobnych do siebie ludzi, których połączył teatr. Wspominała, że zauroczyła się ludźmi, których poznała w teatrze amatorskim, atmosferą wspólnej pracy, przygotowaniami. To w tym okresie swojego życia, w Nowym Sączu podjęła decyzję, że rozpocznie naukę w szkole aktorskiej. I tak się zaczęła przygoda z aktorstwem, bardzo długa. Pani Danuta, gdy mówiła o pracy aktora, podkreślała, że to wyzwanie dla odważnych i pracowitych ludzi. Pierwszą pracę rozpoczęła w Wilnie, krótko przed 1 września 1939. W czasie wojny zdecydowała się na powrót do Warszawy. Pracowała w nielegalnych teatrach, w konspiracji. Nigdy nie zdecydowała się na przyjęcie pracy w teatrach, a były przecież takie, które działały oficjalnie za zgodą okupantów. Brała udział w Powstaniu Warszawskim, była łączniczką i przyjęła pseudonim „Młynarzówna”. Gdy tę część stolicy, w której przebywała, zajęli Niemcy, z mamą, mężem (Jan Ekier- pierwszy mąż) i maleńkim dzieckiem opuścili niebezpieczne miasto. Szczególnie dużo opowiadała o tych czasach, przeżyciach wojennych. Te opowieści szczególnie mocno zapadły mi w pamięci. Bardzo ważna w życiu mojej pracodawczyni była praca zawodowa. Nie przypominam sobie, aby uczyła się na pamięć odgrywanych ról. Gdy Danuta Szaflarska zmarła, oglądałam wielokrotnie archiwalne materiały wspomnieniowe i wypowiedzi córek, wnuczki. Przeżywałam i przeżywam każde wspomnienie o pani Danucie. Nigdy nie mówiła o swoim życiu prywatnym.

Zagmatwane losy mojego męża

Mój mąż Jan Pagaż urodził się 29 Maja 1935 roku. Matka męża Marta Schilke (urodzona 10 Marca 1909 roku) była Niemką, pochodziła z Wielunia. Wraz z rodzicami przyjechała do Widuchowej (wówczas miasteczko nosiło nazwę Fiddichow), zamieszkali na dzisiejszej ulicy Grunwaldzkiej. Otrzymała zatrudnienie u miejscowego lekarza weterynarii, tutaj poznała swojego przyszłego męża Hermana Würl (urodzony 14 Października 1914 roku). Na świat przyszli synowie: Hans Joachim Würl (urodzony 29 Maja 1935) i młodszy Karl Heins Würl (urodzony 31 Lipca 1941). Gdy zbliżał się ku końcowi 1942 rok, Herman Würl został wyznaczony do służby w niemieckim wojsku, trafił na front. Czas mijał, samotna kobieta radziła sobie, jak potrafiła, pomiędzy obowiązkami w wychowywaniu synów, prowadzeniu gospodarstwa domowego a zawodowymi obciążeniami. Marta Schilke została omyłkowo powiadomiona o śmierci małżonka na wojennym froncie. W czasie trwania wojny do Widuchowej (Fiddichow) trafił jeniec wojenny Jan Böttcher (urodzony 30 Listopada 1916), pochodził z okolic Grudziądza. W 1939 brał udział w bitwach kampanii wrześniowej, trafił do niemieckiej niewoli. Jako jeniec trafił na Pomorze a wraz z nim około 20 towarzyszy niedoli. Jako robotnik przymusowy trafił do Fiddichow, do tego samego gospodarstwa gdzie mieszkała Marta Würl z synami. Przeświadczona, że mąż nie żyje, nawiązała osobisty kontakt z robotnikiem przymusowym polskiego pochodzenia Janem Böttcher, pomimo potwornych konsekwencji. Gdy w Lutym 1945 od wschodu zbliżała się armia sowiecka, ludność z Prus, Pomorza i z pobliskich terenów nadodrzańskich ewakuowała się na drugą stronę rzeki. Dotarli do rzeki Łaba. Wojna się zakończyła. Tutaj gospodyni, u której oboje zamieszkiwali, zdecydowała, że tutaj zostanie, natomiast Marta i Jan zdecydowali o powrocie do miasteczka. Przezorny i przewidujący co może się zdarzyć, Jan pozostawił kobietę i jej dwóch synów w pobliżu nowej państwowej granicy, gdzieś w pobliżu przebiegała betonowa autostrada łącząca Szczecin z Berlinem. Wcześniej jednak miała miejsce okoliczność, która w czasie wojny jest zwyczajna. Gdzieś w pobliżu rzeki leżał martwy mężczyzna, przy nim znajdowały się dokumenty na nazwisko Pagaż. Mężczyzna prawdopodobnie próbował pokonać rzekę, jednak nie udało mu się, ranny śmiertelnie zmarł. Gdy Jan uznał, że sytuacja jest na tyle bezpieczna, aby kobieta z synami powróciła do miasteczka, zorganizował im przyjazd. Marta Schilke przyjęła nazwisko Pagaż, aby bezpiecznie egzystować w Polsce, rozgłaszała, że Jan Pagaż (czyli Hans Joachim) jest dzieckiem z pierwszego małżeństwa i nazywa się Pagaż. Małżonek ukończył szkoły, pomagał w latach swojego dzieciństwa i młodości rodzicom w gospodarstwie. W roku 1956 rozpoczął służbę wojskową w jednostce w Olsztynie. Później żołnierze z jednostki wojskowej w Olsztynie, kontynuowali służbę wojskową w Suszu. Tutaj się poznaliśmy.

 Jan Böttcher w wojsku

Lata 50/60 te. Małżonek Jan. Motorem po Widuchowej

Marta i Jan Böttcher z Jankiem i Karolem

Janek nie przyszedł się pożegnać….. przyszedł

Rok 1957. Po dwóch latach za namową koleżanki, z którą wyjechałam, powróciłam do rodzinnego miasteczka. Danusia miała bardzo ciężko u tego reżysera i nie dawała już rady. Poszłam do pracy w Suszu, wtedy istniały Zespoły Hodowli Zarodowej. Gospodarstwa państwowe były łączone w większe. Z osiem gospodarstw podlegało pod nasz zespół. W dużym, wysokim pomieszczenie, które przypominało halę, znajdowała się ogromna stołówka, w kuchni wielkie kotły do gotowania. W sezonie letnim gotowaliśmy bardzo dużo obiadów dla pracowników. Jan Pagaż służył w wojsku w Olsztynie. Późne lato, żniwa, później wykopki, oddział mojego przyszłego małżonka został zakwaterowany w jednostce wojskowej, która stacjonowała w Suszu. Codziennie do późnych godzin wieczornych pracowali, a obiady były dowożone na pola.

Jan Pagaż w wojsku

Widuchowa lata powojenne. Jan Pagaż z bratem Karolem

Marta Schilke z siostrą Jan Böttcher

Taki zwyczajny dzień, w kuchni pełno pracy, nagle przez małe okno do wydawania posiłków raz, drugi, zaglądał żołnierz. Przyglądał się dłużej, wycofywał, aby po chwili znów wsunąć głowę do okna. Powiedziałam wtedy do Danusi po niemiecku – „Ten chłopak mi się podoba”. Później się zapoznaliśmy. Mieszkałam w Suszu w domu mojej siostry Małgosi. Odwiedzał mnie, no i tak się zaczęło. Skończyły się żniwa, skończyły się wykopki. Prace zakończone, żołnierze, którzy pracowali na polach PGR -ów opuszczają miasto, mój Janek nie przyszedł się pożegnać… Minęło kilka długich dni. Przyjechał po mnie i po kilku dniach pojechaliśmy pociągiem przez Toruń, Krzyż do Szczecina. Po raz pierwszy spacerowałam z moim przyszłym mężem po Szczecinie. Od początku spodobało mi się to miasto. Później pociągiem wzdłuż Odry dojechaliśmy do Widuchowej. Kilka kilometrów pokonaliśmy pieszo- drogę od stacji do miasteczka. Od Wielkanocy 1957 mieszkamy w Widuchowej. Wnuki do dzisiaj się śmieją, wspominając okoliczności naszego poznania sprzed lat. Mówią – „Dziadek poleciał na babci schabowego”. To taka anegdota rodzinna. Teście posiadali duże gospodarstwo i od samego początku poświęcaliśmy się pracy. W 1958 odbył się nasz ślub kościelny. Doczekaliśmy się 3 dzieci, 6 wnuków, 9 prawnuków. Mąż umarł w 2003 roku.

Marta Schilke. W tle zniszczona i ocalała zabudowa Widuchowej



Wspomnień Pani Rity Pagaż wysłuchał autor publikacji Andrzej Krywalewicz w Październiku 2022 roku.

Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszego artykułu nie może być powielana ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny), włącznie z fotokopiowaniem oraz kopiowaniem przy użyciu wszelkich systemów bez pisemnej zgody autora.

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza