Dwa światy, jedna Cedynia. Opowieść rodzinna z pogranicza

 




Początek na pograniczu

Nazywam się Renata Drozd. W 1942 roku przyszłam na świat w Cedyni, mieście, które nosi w sobie ślady granic i przeplatających się historii. Sama czuję się kimś na pograniczu – mieszkańcem Cedyni, „dosłownie i w przenośni”. Gdy się urodziłam, moi rodzice należeli do dwóch różnych narodów, a jednak to ich miłość i wspólne życie związały w jedno dwie ojczyzny. Opowiem o tym w dalszej części.

Tata, Maksymilian Stiller, urodził się w 1904 roku niedaleko Lipska. Ojciec był Niemcem, co ciekawe, jego nazwisko – Stiller, w języku polskim oznacza „ciszę” i „spokój”[1]. Moja mama, Stanisława Józefiak, przyszła na świat w 1905 roku, pochodziła z Warty, województwa łódzkiego, powiatu sieradzkiego[2].

Miłość pod fabrycznymi kominami – Nowy dom nad Odrą

Z rodzinnych wspomnień wiem, że matka w czasach międzywojennym wyjechała w głąb Niemiec. Tak czyniło wielu, opuszczali rodzinne strony w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. To właśnie tam, w cieniu fabrycznych kominów pod Lipskiem, przecięły się drogi moich rodziców.

Poznali się przy ciężkiej pracy, gdzie ich codzienność mierzyła się z hukiem maszyn w jednej z fabryk, gdzieś w  pobliżu Lipska. W 1925 roku młodzi „narzeczeni”, pełni nadziei, podjęli wspólną decyzję o zawarciu małżeństwa. Sami nieraz wspominali później, że za ciężko zarobione pieniądze, opłacali czynsz w wynajmowanym mieszkaniu na przedmieściach Lipska. Resztę pensji przeznaczali na jedzenie i jakiś ciuch. 

Dziś nie jestem w stanie wskazać roku, w którym oboje podjęli decyzję o przyjeździe do Cedyni. Z całą pewnością osiedlili się po wschodniej stronie Odry. Wiem jednak, że musiało to być przed 1927 rokiem, kiedy na świat przyszedł mój najstarszy brat, Zygmunt. W kolejnych latach urodzili się: Jan (1929 rok), Ingrid (1937 rok). Ja byłam zatem najmłodsza z rodzeństwa.

Rodzice zamieszali wiadomo w „niemieckiej wówczas Cedyni”, w domu, którego miejsce dziś zajmuje przychodnia. Ważnym pokreślenia jest fakt, iż nasza mama po ślubie przyjęła obywatelstwo niemieckie, splatając w sobie dwa światy, które spotkały się w naszym domu.

Fot. 1. Zdjęcie rodzinne. W centrum – Maksymilian Stiller, za nim, uśmiechnięta kobieta – Stefania Józefiak, moja mama. Osinów Dolny, 1972 rok. Autor nieznany, zdjęcie z prywatnego archiwum Andrzeja Szwałka.

Wojenne losu ojca i brata

Nasz tato, gdy wybuchła druga wojna światowa, został wcielony do Wehrmachtu. Maksymilian dostawał jednak przepustki, które pozwalały mu na krótko wracać do domu, musiał je mieć, skoro przyszłam na świat w 1942 roku. Z czasem wojska niemieckie zaczęły ponosić klęski na froncie wschodnich i w końcu nasz ojciec dostał się niewoli radzieckiej. Zesłano go na daleki wschód Rosji. Do domu wrócił dopiero w 1947 roku. Nie wiem dziś dokładnie, ile  trwała rozłąka rodziców.


Fot. 2. Żołnierze Wehrmachtu, Niederwutzen, 1940 rok. Autor nieznany. Zdjęcie z prywatnego archiwum Andrzeja Szwałka.

Mniej szczęścia miał mój najstarszy brat, Zygmunt Stiller, także żołnierz Wermachtu. Zginął w 1945 roku pod Wrocławiem.   

Matka, która chciała zostać

Po kapitulacji Niemiec, z Cedyni zaczęto wysiedlać ludność niemiecką za Odrę. Dotyczyło to także nas. Nasza matka była bowiem przez polską administrację traktowana jako Niemka, gdyż po ślubie z ojcem, przyjęła przecież obywatelstwo niemieckie.

W tamtym czasie miałam może trzy, cztery lata. Ulokowano nas w małej szopie, stojącej na wale w pobliżu celulozowni. Razem z innymi koczowaliśmy tam przez dwa tygodnie. Pamiętam to do dziś: przez małe, nieszczelne okno widziałam kry płynące po Odrze i żeliwny most – w połowie załamany, zatopiony. Pod koniec drugiej wojny światowej wycofujący się żołnierze niemieccy, wysadzali go, by zatrzymać nacierająca wojska[3].


Fot. 3. Zniszczony most w Osinowie Dolnym, 1945 rok. Autor nieznany. Zdjęcie z prywatnego archiwum Andrzeja Szwałka.

Wtedy pojawił się poważny problem, jak przetransportować niemieckie rodziny na drugi brzeg Odry? Gruby, pękający lód i płynąca kra na rzece stanowiły ogromne niebezpieczeństwo. Lód się łamał, tworząc bryły, natomiast kra całkowicie uniemożliwiała przepłynięcie rzeki łodziami. Co gorsza, zaczęło brakować żywności i coraz więcej dzieci chorowało.  


Fot. 4. Dryfujący lód na Odrze, Osinów Dolny 1938 rok. Autor nieznany. Zdjęcie z prywatnego archiwum Andrzeja Szwałka.

W Osinowie mieszkało jeszcze kilka niemieckich rodzin. Dobrze pamiętam  jedno z nazwisk Dewitz.

Ze wspomnień rodzinnych wiem, że w naszej matce coś wtedy „pękło”. Wiedziała, że musi zostać w Cedyni. Nie miała jeszcze świadomości, że jej najstarszy syn zginął na froncie. Pewnego dnia powiedziała głośno w obecności lokalnej władzy: „Chcę przyjąć obywatelstwo Polski i pozostać tutaj!”.

Mama nie miała zamiaru wracać do Niemiec, nie chciała. Zresztą Cedynia formalnie stała się już polskim obszarem. Widać to było na każdym kroku: na ratuszu i w urzędach, pojawiły się biało-czerwone flagi.

Wspomniana niemiecka rodzina Dewitz opuściła swój dom, a my zostaliśmy nowymi lokatorami pod numer 47. W tamtym czasie w opuszczonych mieszkaniach było mnóstwo rzeczy. Każdy mógł zabrać to, co było mu potrzebne.


Fot. 5. Mieszkanie Renaty Drozd, Osinów Dolny, 2025 rok. Fot. Andrzej Szwałek. Zdjęcie z prywatnego archiwum Andrzeja Szwałka.


Fot. 6. Widok na wspólną stodołę z sąsiadami, Osinów Dolny, 2025 rok.

Fot. Andrzej Szwałek. Zdjęcie z prywatnego archiwum Andrzeja Szwałka.

Mój brat Janek, wówczas zaledwie szesnastoletni niemiecki chłopak, nadal pracował jako parobek, tym razem u polskiego gospodarza w Lubiechowie Górnym. Dojeżdżał do gospodarstwa rowerem, pracował od poniedziałku do piątku, a na weekendy wracał w domu. Sprawiał wrażenie zadowolonego.  

Mama zdecydowała, że weźmie pole, trzeba przecież było z czegoś żyć. W tym trudnym dla nas okresie, sił dodawało jej to, że Janek, pomagał jej, gdy tylko mógł. Najważniejsze było jednak to, że zmienił się także nas status – z Niemców staliśmy się Polakami.

W tamtym okresie mama nie dopuszczała do siebie myśli, że tata może nie wrócić z wojny, że mógł zginąć. W ogóle nie brała tego pod uwagę. Widać było jednak, że często o czymś rozmyślała, bywała „zamyślona”, inna niż dawniej. Jako dziecko chyba tego nie dostrzegałam. Dziś, gdy o niej myślę, pamiętam ten szczególny smutek, który zniknął dopiero po powrocie taty.

Powrót ojca zza rzeki

W 1947 roku, tata wysiadł z wagonu na jakimś mniejszym dworcu kolejowym po zachodniej stronie Odry. Przejechał w większej grupie jeńców, którzy podobnie jak on, byli zesłani na daleki wschód Rosji. Maksymilian znalazł się zatem w innym państwie, choć od Cedyni dzieliło go już tylko kilka kilometrów.

Dowiadywał się, gdzie mieszkamy i co się z nami stało. Możliwe, że to rodzina Dewitz, naoczni świadkowie, opowiedziała mu o tym, iż matka zdecydowała się pozostać w Polsce. Tata, który doskonale znał okolicę Osinowa, przez lata przecież pracował tam jako kucharz w celulozowni, postanowił działać.


Fot.7. Pracownicy kantyny w Celulozowni. W prawym, tylnym rogu – Maksymilian Stiller. Osinów Dolny, 1938 rok. Autor nieznany. Zdjęcie z prywatnego archiwum Renaty Drozd.

Pewnej nocy przepłynął Odrę, która od 1945 roku stała się rzeką graniczną dzielącą dwa państwa. Dziś muszę przyznać, że było to niezwykle odważne. Pamiętam ten dzień jak dziś, miałam wtedy pięć lat. Zbliżał się wieczór, gdy w drzwiach naszego domu stanął tata w rosyjskiej budionnówce[4] i zniszczonym mundurze. Mama po latach wspominała, że w tym ubraniu roiło się od „lokatorów – wszy”, aż mundur dosłownie się poruszał. Bez wahania spaliła go więc szybko na podwórku.

Ojciec początkowo się ukrywał, on był Niemcem, a my mieliśmy już polskie obywatelstwo. Tata spadł nam jakby z innego świata. Matka po pewnym czasie stwierdziła, że tak nie da się żyć. Wyznała prawdę panu Szczepanowi Woźniakowi, który powiedział „Ile można tak się ukrywać? Pojedziemy do Dębna, i to zgłosimy”.

Tak też zrobili. Załatwili wszystkie formalności, a ojciec oficjalnie potwierdził chęć pozostania z rodziną w Cedyni. Właściwie, wszystko potoczyło się zaskakująco szybko i,  co najważniejsze, sprawa zakończyła się spokojnie, po myśli rodziców i przy wsparciu pana Szczepana Woźniaka.

Rodzinne życie w Cedyni

Rodzice uprawiali siedem hektarów ziemi, a w pracy pomagał im brat Janek. Gdy nadeszły czasy rozdawnictwa koni z puli UNRRA[5], mama – zaradna i odważna kobieta, sama pojechała do Dębna, i wróciła stamtąd z własnym koniem.

Naukę rozpoczęłam w wieku sześciu lat. Do pierwszej klasy i drugiej klasy matka woziła mnie codziennie rowerem do Cedyni.


Fot. 8. Zdjęcie klasowe – klasa trzecia. W środku nauczyciel Jan Kożuch, po jego prawej stronie Renata Drozd. Osinów Dolny, lata 50. XX wieku. Autor nieznany, zdjęcie z prywatnego archiwum Renaty Drozd.

 

Natomiast do klasy trzeciej i czwartej uczęszczałam już na miejscu, w Osinowie.


Fot. 9. Zdjęcie klasowe – czwarta klasa. W środku nauczyciel Pan Boguń, dziewczynka w czapce Renata Drozd. Osinów Dolny, lata 50. XX wieku. Autor nieznany, zdjęcie z prywatnego archiwum Renaty Drozd.

Co ciekawe, na świadectwie w Cedyni wpisano mi imię – Irena. To imię formalnie widnieje na świadectwach z tamtych czasów, które do dziś przechowuje jako pamiątkę. Nie powiem, rówieśnicy w szkole potrafili dokuczać, kiedy ktoś chciał mi dopiec, używał najbardziej bolesnych słów: wołali „Niemka” lub „niemra”.

​Zbiegiem czasu coraz więcej obowiązków spadło na rodziców, gdyż mój brat Jan poszedł do wojska. ​O śmierci starszego brata, Zygmunta, dowiedzieliśmy się dopiero po latach. Mama długo poszukiwała go za pośrednictwem Polskiego Czerwonego Krzyża. W końcu otrzymaliśmy wiadomość, że nie żyje i jest pochowany pod Wrocławiem – podali nam dokładny numer grobu oraz miejsce pochówku. 

Rodzice, nigdy na poważnie nie myśleli o wyjeździe do Niemiec. Ważne było to, że tata szybko i bez problemu zintegrował się z miejscowymi ludźmi. Był naprawdę bardzo spokojnym i ugodowym człowiekiem.

Maksymilian pisał listy do swoich rodziców z Lipska. Po raz pierwszy udało mu się tam pojechać dopiero na początku lat 70 XX wieku.

W późniejszych latach moi dziadkowie ze strony taty już nie żyli, ale jego siostra nadal mieszkała w Lipsku. Mimo podziałów państwowych kontakty rodzinne były silne. W 2003 roku zmarł mój brat Jan. Siostra taty, była wtedy w podeszłym wieku, a mimo to przyjechała na jego pogrzeb. 

Tata utrzymywał także kontakty z dawnymi mieszkańcami okolic Cedyni, których znał sprzed wysiedleń po 1945 roku. Żyli oni w rozproszeniu, lecz od czasu do czasu odwiedzali nas. Najczęściej gościły u nas dwie rodziny mieszkające po drugiej stronie rzeki. Jedna przyjeżdżała z Berlina, Lik Bernard i Hanna. Druga mieszkała w niewielkiej wiosce tuż za granicą, Herman i Rosi Chofmamn. Nie mieli dzieci, ale często odwiedzali nasz dom.

Pamiętam, że pewnego dnia gospodarz z tej drugiej rodziny przyjechał do nas i razem z nim,  moją córką, jej mężem i wnukiem, wybraliśmy się pod budynek dawnej celulozowni. Tata miał ogromny sentyment do tego miejsca, w którym ulokowano wówczas siedzibę Szczecińskich Zakładów Zbożowych[6]. Pamiętam, że Maksymilian często tam chodził i wspominał czasy, gdy pracował w zakładowej kantynie jako kucharz[7]. Zachowały się nawet zdjęcia taty z tego okresu. Dobrze się tam czuł i na swój sposób tęsknił, za tamtymi czasami.


Fot. 10. Celulozownia w Osinowie Dolnym, 1937 rok. Autor nieznany. Fotografia z prywatnego archiwum Andrzeja Szwałka.

Od mostu do rynku

Most w Osinowie został odbudowany w 1952 roku[8]. Ruch na nim w tamtych czasach był niewielki. Mimo że wysiedlenia ludności niemieckiej w okolicy wciąż trwały, w pobliżu Cedyni pozostało kilka rodzin, głównie małżeństw polsko – niemieckich, które poznały się i zawarły związek jeszcze przed wojną, na przykład w Łukowicach. 


Fot. 11. Budowa Mostu w Osinowie Dolnym. Autor nieznany, lata 50 XX wieku. Zdjęcie z prywatnego archiwum Andrzeja Szwałka.

Cedynia jest miastem, które bardzo dobrze pamiętam z dzieciństwa. Jeździliśmy tam często na zakupy. Jednym z ważniejszych wydarzeń dla miasta, była odbudowa kościoła, która miała miejsce w 1971 roku – o ile dobrze pamiętam[9].


 Fot. 12. Widok na kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Cedyni oraz budynek dawnego kina „Odra”. Autor nieznany, data wykonania nieustalona. Fotografia z prywatnego archiwum Andrzeja Szwałka.

​Do Cedyni przyjeżdżaliśmy nie tylko na zakupy, ale również na seanse kinowe. Niezwykle ważnym miejscem dla życia lokalnej społeczności stało się utworzenie Rejonu Pamięci Narodowej[10]. Powstał wtedy duży cmentarz wojskowy w Siekierkach[11], który natychmiast zaczął przyciągać delegacje z różnych krajów oraz ważne osobistości.

Na obszarze dwóch gmin wzniesiono także kilka pomników upamiętniających wydarzenie historyczne, które miały tu miejsce. Przykładem jest monument „Matki Polki”[12]. Moja siostra Sabina, starsza ode mnie o pięć lat oraz jej koleżanka Jadzia pozowały do zdjęć, na podstawie których powstały późniejsze figury pomnika. Co ciekawe, ten monument stoi dziś w pobliżu mostu w Osinowie.

Obszar ten stał więc atrakcyjny nie tylko dla różnych delegacji, ale także dla wycieczek szkolnych i przedstawicieli zakładów pracy.

Życie na pograniczu uległo znaczącej zmianie w latach 70 XX wieku. Właśnie wtedy zaczęli przyjeżdżać dawni mieszkańcy, którzy odwiedzali swoje rodzinne wioski i miasteczka. Kolejna duża zmiana nastąpiła w latach 90 XX wieku, kiedy to, po otwarciu granicy, powstał rynek[13]. Z czasem stał się on nowym centrum handlu w regionie.

Szybko dostosowałam się do tych czasów, i podobnie jak wiele osób z okolicy, rozpoczęłam pracę na rynku. Do takiej decyzji skłoniła mnie dobra znajomość języka niemieckiego. Co prawda w domu to ja mówiłam najlepiej po polsku, z kolei mój młodszy brat był moi przeciwieństwem, język niemiecki miał opanowany płynnie, a polski nieco słabiej.

W pracy klienci naturalnie wyczuwali mój akcent, gdy komunikował się z nimi po niemiecku. Dzięki pracy na „pograniczu”, poznałam wiele osób i nawiązałam liczne znajomości, co znacząco wpłynęło na moje życie.

Pewnego dnia do Osinowa na rynek przyjechały dwie dziennikarki z Monachium, które realizowały wówczas reportaż o pograniczu. Szybko się poznałyśmy, a nasze rozmowy z czasem stawały się coraz bardziej otwarte i swobodne. Zgodziłam się wziąć udział w nagraniu. Opowiadałam o swoim życiu, a dziennikarki z kamerą obserwowały moją codzienność. W ten sposób powstał reportaż. Nie pamiętam, jednak dokładnie, kiedy to było ani jaki nosił tytuł.

Józef Drozd,  mój mąż pochodził z Rzeszowskiego. Nasze małżeństwo świetnie obrazowało ówczesne powiedzenie„Jeden z Rus, a drugi z Prus”. Z zawodu był stolarzemSłużbę wojskową odbywał w Szczecinie, a dwa miesiące przed jej zakończeniem, został przeniesiony do CedyniPoznaliśmy się na zabawie wiejskiej w Osinowie, jak to mówiono: „Z Cedyni kawalerka przyjechała, bo w Osinowie ładne były panny”. 

Mamy dwoje dzieci: Lilię i Krzysztofa.  Mój tata zmarł w 1990 roku, a mama w 1996 roku.

Serdecznie dziękujemy panu Andrzejowi Szwałkowi za udostępnienie swoich zbiorów oraz za udzieloną pomoc merytoryczną przy powstawaniu artykułu.

Wspomnień Pani Renaty Drozd wysłuchali autorzy publikacji Michał Dworczyk i Andrzej Krywalewicz w kwietniu 2024 roku i październiku 2025 roku.


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszego artykułu nie może być powielana ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny), włącznie z fotokopiowaniem oraz kopiowaniem przy użyciu wszelkich systemów bez pisemnej zgody autorów.

 

 

 



[1] Nazwisko Stiller ma pochodzenie niemieckie i pochodzi od słowa „still”, które oznacza spokój lub ciszę. Jest prawdopodobne, że nazwisko to było pierwotnie nadawane osobom o spokojnym lub cichym usposobieniu. W niektórych przypadkach nazwiska wywodziły się również od zawodów lub lokalizacji, więc możliwe jest, że nazwisko Stiller mogło mieć również inne znaczenie lub pochodzenie. Zob. https://nazwiska.net/nazwisko-stiller#google_vignette (dostęp 22.09. 2025 r.).

[2] Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Warta_(miasto) (dostęp 22.09. 2025 r.).

[3] Most drogowy i kolejowy na Odrze leżał już w tym czasie w wodzie. Oficer saperów przegapił, że założone ładunki wybuchowe są już uzbrojone. Przypadkowe trafienie sowieckiej artylerii wywołało wybuch. Teraz zaopatrywano nas w amunicje i wyżywienie, jak i zabierano z powrotem naszych rannych i poległych za pomocą promu. Zob. T. Zgoda, Walki na przyczółkach Schwedt i Cedynia. Styczeń – marzec 1945, Poznań 2025, s.416.

[4] Budionnówka (budionówka, z ros. будёновка) – spiczasta czapka używana w Armii Czerwonej w okresie międzywojennym. Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Budionn%C3%B3wka (dostęp 04.10.2025 r.).

[5] 80 lat temu, 9 listopada 1943 r., w Waszyngtonie powołano Administrację Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy (United Nations Relief and Rehabilitation Administration). Zdaniem historyków jej działania w latach 1945–1947 zapobiegły klęsce głodu i epidemiom w zrujnowanej Polsce. Zob. M. Szukała, 80 lat temu powstała UNRRA – organizacja niosąca pomoc krajom spustoszonym wojną. https://dzieje.pl/wiadomosci/80-lat-temu-powstala-unrra-organizacja-niosaca-pomoc-krajom-spustoszonym-wojna (dostęp 04.10.2025 r.).

[6] Dopiero w 1964 r. opustoszałe zabudowania przejął Rejonowy Zakład Zbożowy PZZ Myślibórz. Zob. https://papiernie.pl/lokalizacja/osinow-dolny-fabryka-celulozy/?utm_source=chatgpt.com (dostęp 04.10.2025 r.).

[7] Rynek Polski w Hohenwutzen znajduje się na terenie i w budynkach dawnej fabryki celulozy i papieru Niederwutzen, która została zbudowana przez firmę Waldhof w latach 1936-1938. Podobno w tym czasie przy produkcji celulozy i papieru zatrudnionych było tu ponad 400 osób. W tym czasie istniała tu również linia kolejowa, która jednak została zniszczona w czasie wojny, podobnie jak most na Odrze. Zob. https://www.hohenwutzen.de/pl/geschichte/ (dostęp, 03.10.2025 r.).

[8] Po wysadzeniu mostu na Odrze podczas wycofywania się Wehrmachtu w 1945 roku, został on odbudowany w 1952 roku. Zrezygnowano z wyróżniających się architektonicznie łuków. Tory kolejowe nie zostały zbudowane na nowym moście na Odrze, pierwotna linia kolejowa Freienwalde-Zehden kończyła się w tym czasie na wschodnim krańcu na stacji Hohenwutzen, zanim w 1967 roku linia kolejowa została oficjalnie całkowicie zamknięta. Zob. https://www.hohenwutzen.de/pl/geschichte/ (dostęp 03.10.2025 r.).

[9] Pod koniec II wojny światowej uszkodzeniu uległa wieża kościelna. Po wojnie kościół został przejęty przez katolików i poświęcony w 1946 r. W 1950 r. przeprowadzono remont wieży kościelnej uszkodzonej podczas działań wojennych w lutym 1945 r. Początkowo kościół należał jako filialny do parafii w Moryniu. Dopiero 25.01.1968 r. nastąpiła erekcja parafii rzymskokatolickiej p.w. Narodzenia NMP w Cedyni. W latach 1973-1975 przy świątyni były prowadzone wykopaliska. W latach 1993-1995 przeprowadzono remont świątyni wymieniając m. in. pokrycie dachu z dachówki ceramicznej na blachę. W latach 2019-2020 wyremontowano wieżę kościoła. Zob. https://zabytek.pl/pl/obiekty/g-220826 (dostęp 03.10.2025 r.).

[10] W styczniu 1973 r. PWRN w Szczecinie przygotowało dokument pt.: Rejon Pamięci Narodowej, założenia programowe, zawierający wstęp, w którym uzasadniano projekt powołania tu rejonu, plan sytuacyjny i kosztorys. Zob. M. Migdalski, „… w tej strażnicy Rzeczypospolitej”, Szczecin-Poznań, 2007, s. 40.

[11] Początki cmentarza sięgają 1945 roku. Prace nad jego urządzeniem zainicjował rozkaz naczelnego dowódcy WP nr 121 z 14.6.1945. W. Stanisławski, Cmentarz Żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego w Siekierkach, „Wojskowy Przegląd Historyczny” 1989, nr 4, s. 3.

[12] Rok: 1974/ 2004. Projektant: Czesław Wronka. Pomnik przedstawia dwie kamienne postacie oczekujące powrotu swoich synów z wojny.

Zob. https://miejscapamiecinarodowej.pl/index.php/zachodniopomorskie/2604-osinow-dolny-pomnik-matki-polki-i-1-samodzielnej-brygady-mozdzierzy-wp (dostęp 04.10.2025 r.).

[13] Po tym jak miejsce to zapadło w sen, od 1992 roku zaczęło się w nim nowe życie. Początkowo z produkcją artykułów pastewnych, szyldów i małych łodzi, a wkrótce potem z pierwszymi straganami i stacją benzynową. Na terenie byłej fabryki stale rozwija się jeden z największych rynków na granicy polsko-niemieckiej. Zob. https://www.hohenwutzen.de/pl/geschichte/ (dostęp 03.10.2025 r.).


Prześlij komentarz

Nowsza Starsza