Pomóżmy małemu Piotrusiowi wygrać walkę z nowotworem


Piotruś urodził się z siatkówczakiem obuczonym, to nowotwór złośliwy, który może doprowadzić do usunięcia obu oczu. Współczesne metody leczenia pozwalają w ponad 90% przypadków uratować życie chorego dziecka i często zachować przynajmniej w jednym oku użyteczny stopień widzenia. Potrzebna jest jednak kosztowana chemioterapia, którą mogą wykonać lekarze z Nowego Jorku. 

Koszt leczenia to około półtorej miliona złotych. Chłopiec mieszka niedaleko Gryfina. W lutym będzie obchodził swoje pierwsze urodziny. Historia chłopca chwyta za serce, dlatego apelujemy o wszelką pomoc. 


Dzień dobry, nazywam się Piotruś, mam 11 miesięcy,mam też raka w oczkach... Powiedz DZIEŃ DOBRY Piotrusiowi i udostę...
Posted by Oczy Piotrusia - kontra siatkówczak obuoczny on 26 styczeń 2016

Urodziłem się by dać rodzicom szczęście

Wśród milionów par wybrałem właśnie ich na moich opiekunów i przyjaciół na całe życie. W brzuchu mamy było mi cudownie – idealne warunki by rosnąć i przybierać na wadze. Kiedy tak sobie rosłem w najlepsze, cesarskie cięcie zakończyło ten płodowy raj i wtedy pierwszy raz zobaczyłem mamę i tatę. „4800g, piękny chłopczyk, gratuluje – usłyszeliśmy od położnej i zabrali mnie gdzieś daleko od mamy. Było to 23 lutego 2015 roku.



Rozłąka nie trwała długo, rosłem szybko, ciekawy świata rozrabiałem, płakałem i zapełniałem pieluszki, jak na bobaska przystało.
Kiedy skończyłem 3 miesiące rodzice zabrali mnie do okulisty na rutynowe badanie dna oka. Badanie było paskudne, walczyłem jak mogłem, ale płacz nie pomógł. Lekarz stwierdził, że oczy nie tylko piękne, ale i zdrowe. Rodzice powinni się cieszyć z takiej diagnozy, ale oni czuli, że coś jest nie tak. Coraz częściej patrzyli mi w oczy, a ja coraz gorzej zaczynałem widzieć.
Kilkanaście dni później odwiedziliśmy naszą pediatrę, która tak jak i rodzice zaczęła się martwić moimi oczkami, ponieważ zacząłem troszkę zezować.

Od tej pory obserwacje rodziców przybrały na sile. Mimo iż lekarze okuliści zapewniali, że dziecko do pierwszego roku życia może troszkę zezować, to mój zez tak się nasilił, że w 6 miesiącu rodzice dostali kolejne skierowanie do okulisty, który stanowczo powiedział rodzicom „dziecko do roku może zezować”. Lekarz był tak pewny swojej diagnozy, że nawet nie przeprowadził badania. Ja się cieszyłem, że nie mnie nie męczono, rodzice czuli palący w sercu niedosyt.
Niedosyt zaowocował kolejna wizytą u pediatry i kolejnym skierowaniem do szpitala, lecz nie przyjęto nas, ponieważ leczeniem zeza zajmuje się poradnia, do której mieliśmy skierowanie na marzec 2016 roku. Mama chciała już, teraz, natychmiast! Sprawdzić wszystko jak najszybciej i dostała kolejne skierowanie do okulisty.
Miałem już dość tych lekarzy, tego histerycznego patrzenia mi w oczy, wolałem żeby rodzice się nie denerwowali, żeby nie drążyli…
Rodzice drążyli.

26 października to kolejna wizyta u okulisty. Znowu płacz, walka i obca kobieta zaglądająca mi do oczu. Tym razem niestety usłyszeliśmy, że coś złego dzieje się w moich oczach, ale sprzęt jest za słaby, żeby zdiagnozować co. Następnego dnia musieliśmy udać się do szpitala w Szczecinie.
Kiedy mama po badaniu popatrzyła na minę lekarza, poleciały jej łzy. Nie chciałem żeby płakała, obejmowałem ją mocno rączkami za szyję, czułem jak mocno wali jej serce, jak drżą jej ręce, kiedy trzymała mnie w ramionach.

„PANI SYN MA GUZY W OBU OCZACH”


Nastała cisza…
Cisza przeszywająca tak boleśnie uszy, że kapiące na podłogę mamine łzy, brzmiały jak upadające kamienie.

Czekała nas podróż do Warszawy, do Centrum Zdrowia Dziecka, 560km w jedną stronę. Pakowanie, nerwy, niewyspanie… Na miejscu rozwiały się wszelkie nadzieje rodziców – „siatkówczak obuczony, musimy rozpocząć chemioterapię”

Mama płakała, a ja starałem się być dzielny. W myślach powtarzałem sobie, że nie po to przyszedłem na świat, by rodzice się martwili, miałem dać im radość… Szczęście…

Rodzice skonsultowali już przypadek synka z wybitnym specjalistą dr.Abramsonem z Nowego Jorku. Otrzymali kosztorys na bardzo kosztowne leczenie. Pilnie potrzebują półtora miliona złotych! W przypadku zaawansowanej choroby może dojść do usunięcia obu oczek. Pomóżmy chłopcu je ocalić!



Jak można pomóc Piotrusiowi w walce z chorobą? 

Zbiórkę pieniędzy prowadzi fundacja "Rycerze i Księżniczki" [kliknij aby zobaczyć] na facebooku jest również strona chłopca, gdzie znajdują się aktualne informację - fb.com/oczyPiotrusiakontrasiatkowczakobuczony

Wesprzeć Piotrusia można też darowizną w sposób tradycyjny, tytułując przelew
„DAROWIZNA PIOTR WRÓBEL”
FUNDACJA RYCERZE I KSIĘŻNICZKI
UL. ZAGÓJSKA 2/4 /85
04-101 Warszawa

Nr. Konta:
PKO Bank Polski SA
90 1020 1042 0000 8902 0324 4142
Do wpłat zagranicznych Swift:
BPKOPLPW 90 1020 1042 0000 8902 0324 4142
KRS: 0000557412
NIP: 1132889703
Redakcja

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza