„Chcemy, aby Krzysiek już wrócił do domu i spokojnie odpoczął” - wiele niewiadomych wokół śmierci gryfińskiego podróżnika


Śmierć Krzysztofa Chmielewskiego przynosi wiele pytań. Wciąż nie wiadomo, kiedy ciało gryfińskiego podróżnika zostanie sprowadzone do Polski...

Kontakt z Chmielewskim urwał się 19 kwietnia, a siedem dni później odnaleziono jego ciało. Według oświadczenia lokalnego prawnika Juanjo Gutiérrez Bríngueza, który przeglądał akta, mężczyzna miał obciętą głowę i stopę, zniknęła również kamera, pieniądze i dokumenty, co może oznaczać, że padł ofiarą napaści.

Krzysztof Chmielewski w swoją pierwszą podróż wybrał się, gdy miał 15 lat. Była to przygoda autostopem.  Od tamtej pory podróżował prawie zawsze w ten sposób albo rowerem. Jedyne wyjątki to pogrzeb mamy, no i ostatnia wyprawa, w którą się wybrał w maju 2016. Rozpoczęła się w Kanadzie i miała się zakończyć w Argentynie, ale na drodze stanął mu Meksyk  mówi nam w rozmowie z naszym dziennikarzem, przyjaciółka Krzysztofa Kasia Jaroch.

To koszmarna, trudna sprawa

Jak się okazało, Krzysztof Chmielewski został zamordowany. Podobny los spotkał niemieckiego podróżnika. Ciało zagranicznego kolegi odnaleziono kilka dni później niedaleko miejsca zwłok Polaka. Zwłoki gryfińskiego podróżnika pozbawione były głowy oraz stopy. Na ciało Krzysztofa trafiono przypadkiem. 

 Prokurator od razu nam powiedział, że to był wypadek, dlatego zacząłem podejrzewać, że zdarzyło się coś więcej. Kiedy jednak zobaczyłem, jak było zmasakrowane ciało, gdzie było porzucone, zrozumiałem, że to nie zgadza się z oficjalną wersją  mówi dla Dzień Dobry TVN Juanjo Gutierrez Bringuez, prawnik z Meksyku.  Jestem adwokatem. Z doświadczenia wiem, jak wygląda ciało po upadku w wąwóz z wysokości 50 metrów. Na ciele nie było śladów upadku, za to brakowało głowy i jednej nogi. Według nas mogli go porwać, a nawet torturować  dodaje. 

Po tym, jak ofiara morderstwa została odnaleziona, bez wiedzy rodziny oraz przyjaciół dwa dni później mężczyzna został pochowany w bezimiennym grobie. - Pocieszające było tylko to, że zwykli ludzie tam, w Meksyku, w tak piękny sposób uczcili pamięć Krzyśka i drugiego rowerzysty, który zginął  mówi nam Kasia Jaroch.

W sprowadzeniu ciała Krzysztofa Chmielewskiego do Polski nie chodzi tylko o koszty finansowe. Okazuje się, że jest to cięższa sprawa niż mogło by się to wydawać. Przede wszystkim w grę wchodzi przeprowadzenie specjalistycznych badań DNA, które potwierdzą tożsamość ofiary. Takie próbki do badań, od strony rodziny i przyjaciół, wysłane zostały już 8 maja. Wciąż czekają na oficjalne potwierdzenie. 

Rąbek nadziei 

W rozmowie z przyjaciółką rodziny Krzysztofa okazuje się, że polski konsul nie był zbyt pomocny. Tragiczna sytuacja wydarzyła się pod koniec kwietnia, a ze względu na długi weekend trudno było się czegokolwiek dowiedzieć. W międzyczasie doszło również do zmiany konsula w Meksyku.  Z naszego punktu widzenia to był jeden wielki bałagan. Co innego mówiła strona polska, co innego Meksykańska  dodaje Kasia Jaroch.

 Zostałyśmy zapewnione, że potwierdzenie DNA otrzymamy najszybciej jak to możliwe, tyle że to jest pojęcie względne  dodaje.  My żyjemy nadzieją od początku tej strasznej sytuacji. [...] Jedyne, czego tak naprawdę chcemy, to żeby Krzysiek już wrócił do domu i spokojnie odpoczął.

fot. facebook
Redakcja

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza