Dziennik z podróży do północno zachodniej europejskiej części Rosji - lipiec 2015



Kierunek Republika Karelii
Mińsk - ratusz miejski i katedra katolicka


W czwartek, 2 lipca rano, miałem zaplanowany daleki wyjazd. Kierowcą był Białorusin, którego od kilku lat znam jako studiującego europeistykę na Uniwersytecie Szczecińskiego, Andruś Kreczka. Jako kierowca tego dnia Andruś zabrał ze Szczecina do Bydgoszczy pasażerkę z dzieckiem na przewóz bla-bla-car. Z Bydgoszczy do Warszawy też znalazł się ktoś chętny na przejazd. Po pożegnaniu się z pasażerem pojechaliśmy jeszcze na Ursynów, aby stamtąd wziąć spore bagaże na Białoruś od znajomych kierowcy. Zaraz po wyjechaniu ze stolicy dotarliśmy do Sulejówka, gdzie mieliśmy zapewniony nocleg u mojego kolegi. Gdy wieczorem popijaliśmy kawę, okazało się, że w bagażniku może być nadbagaż. Następnego dnia więc, gdy wyjeżdżaliśmy za granicę, wzięliśmy przezornie do samochodu trzecią osobę – właścicielkę bagażu, która sama podsunęła nam ten pomysł. Kilka kilometrów za miastem rozpoczęły się wątpliwości, ponieważ pasażerka… zapomniała wziąć paszportu. Wysiadła więc przy najbliższym przystanku autobusowym. Do granicy dojechaliśmy we dwóch i chyba dopiero po trzech godzinach nas odprawiono. Obiad zjedliśmy w barze przy pierwszej stacji benzynowej za granicą, a potem ruszyliśmy do Mińska. Dzień był upalny i po drodze zwiedziliśmy Różanę, Nieśwież i Snów.
                                          

 Cerkiew na Pskowskim Kremlu
Autor w tle pomnika 1000 lecia Rusi
Typowa północna kopułka cerkiewna
Wykopaliska w Pskowie
Ruiny pałacu Sapiehów w Różanie robią raczej smutne wrażenie, natomiast zamek Radziwiłłów w Nieświeżu przyciąga swym blaskiem licznych turystów. Piękny, odrestaurowany gmach, otoczony jest wspaniałą fosą i parkiem ze ścieżkami spacerowymi i popiersiami słynnych przedstawicieli rodu Radziwiłłów i tych, którzy gościli na ich dworze. Piękny, ale obecnie niszczejący kompleks pałacowy Rdułtowskich (za czasów ZSRR adaptowany jako sanatorium) zobaczyliśmy w Snowie. Spotkaliśmy się z osobami bliskimi Andrusia, w tym z jego przyjaciółką, Alisą. Ze Snowa do Mińska Andruś wziął od rodziny swojego ulubionego kota, który początkowo wystraszony skrył się pod siedzeniem w samochodzie, ale w końcu dojechał i się uspokoił. Do Mińska dojechaliśmy po północy.

Do Mińska dojechaliśmy po północy. Kontynentalny letni klimat dawał sobie we znaki i dobrze było popijać schłodzony kwas chlebowy.







                                                                       



Mińsk
Po stronie rosyjskiej droga była jednak bardziej wyboista, a na poboczach wyrastały zarośla barszczu Sosnowskiego, ekspansywnej i parzącej rośliny o wzroście czasami przewyższającym 3 metry.

Następnego dnia rano zwiedziłem centrum Mińska z muzeum w ratuszu miejskim oraz katedrę (dawną farę jezuicką). Kontynentalny letni klimat dawał sobie we znaki i dobrze było popijać schłodzony kwas chlebowy. Po południu wyjechaliśmy z Mińska – już we czterech, z dwoma nowymi białoruskimi pasażerami: Mikitą (studiującym też w Polsce) i Wadimem. Na drogę kupiliśmy pięciolitrowy baniak schłodzonego kwasu chlebowego i plastikowe kubeczki. Po drodze zatrzymywaliśmy się jeszcze na stacjach benzynowych, ale wieczorny posiłek zjedliśmy dopiero w Połocku przy galerii handlowej.
Zbliżała się granica białorusko-rosyjska. Zatrzymano samochód dla kontroli dokumentów i po dziesięciu minutach mogliśmy jechać dalej. Po stronie rosyjskiej droga była jednak bardziej wyboista, a na poboczach wyrastały zarośla barszczu Sosnowskiego, ekspansywnej i parzącej rośliny o wzroście czasami przewyższającym 3 metry. Wprawdzie widziałem sporo tej rośliny przy szosach Białorusi, a w paru miejscach także i w Polsce, to jednak jej ogromne, dziko rosnące łany w okolicach Pskowa, Nowogrodu i Petersburga wydają się szokujące.



Ponad 3 metrowy parzący barszcz Sosnowskiego towarzyszy podróżującym po Rosji.
Gdy dojechaliśmy do Pskowa, było wciąż jasno, choć zbliżała się już druga w nocy

Gdy dojechaliśmy do Pskowa, było wciąż jasno, choć zbliżała się już druga w nocy. Trzeba było znaleźć hostel, gdzie mieliśmy zarezerwowane noclegi. Odnalezienie pożądanego adresu okazało się jednak niemożliwe – istniał on tylko wirtualnie, a tajemnicza klatka schodowa na ponurym podwórku nie została nam otwarta. Po półgodzinie znaleźliśmy jednak inny hotel w Pskowie, gdzie przyjęto nas gościnnie i nie aż tak drogo w czteroosobowym pokoju.
Rano po spożyciu niewielkiego posiłku poszliśmy zwiedzać historyczne centrum Pskowa wraz z jego kremlem, gdzie w oczy rzucają się częściowo jeszcze z XIII wieku pochodzące obwarowania z staroruskimi basztami. Nad miastem góruje najważniejsza cerkiew – Sobór Trójcy Świętej ze złotymi kopułami. Samo miasto liczy dziś 207 tysięcy mieszkańców i jest malowniczo położone nad jeziorem Pejpus, zwanym też Jeziorem Czudzkim. Oczywiście wiele miejsc kojarzyć się z historią, także dla Polaków. Polski król, Stefan Batory oblegał długo Psków podczas swojej wyprawy zimą 1581/ 1582, co przyczyniło się do oddania Polsce Inflant przez Iwana Groźnego. Psków też pamiętali zapewne pasażerowie dawnej Kolei Warszawsko-Petersburskiej – był to jedno z najważniejszych miast węzłowych na tej trasie.
                     
Niespodziewanie napotkana budka telefoniczna na północnych bezdrożach





Psków należące do najstarszych miast średniowiecznej Rusi, oddalone 30 km od granicy z Estonią. W przeszłości miasta pojawia się epizod w którym Polski król, Stefan Batory oblegał długo miasto podczas swojej wyprawy zimą 1581/ 1582

Wciąż było widno, mimo że minęła północ
Około południa wyjechaliśmy z Pskowa. Długo jechaliśmy po rosyjskich drogach. Późnym wieczorem utknęliśmy w kilkugodzinnym korku na obwodnicy Petersburga. Jechaliśmy dalej na północny wschód, mijając granicę Karelii. Wciąż było widno, mimo że minęła północ. Szosa biegła przez północne lasy i torfowiska. Dojechaliśmy wreszcie około godziny drugiej do peryferii Pietrozawodska, gdzie zostaliśmy zakwaterowani na kampingu Uroziero. Mimo białej nocy zasnąłem bez kłopotów. 

Następnego dnia rozpoczęło się międzynarodowe forum „W mieście”. Choć odbywało się ono celowo poza miastem (aby uczestnicy nie rozproszyli się za szybko), to tematyka związana była głównie z życiem mieszkańców miast, ich problemami, kontaktami międzyludzkimi, potrzebami kulturalnymi. 

Podczas tygodniowego forum prowadziliśmy rozmowy o projektach, warsztaty, prelekcje, prezentacje kulturalne, spotkania filmowe. We wtorek mieliśmy też dzień wycieczkowy po Pietrozawodsku. Miasto to powstało w roku 1703 jako słoboda przy założonej tam z rozkazu Piotra I fabryki broni, której część budynków zachowała się do dziś. W parku stoi pomnik Gawriiła Dierżawina, najwybitniejszego przed Puszkinem poety rosyjskiego, a także stare armaty i odlewane metalowe obręcze. Główny plac miasta został pomyślany jako plac gwiaździsty – tak, jak w Paryżu czy choćby w Szczecinie. Nad placem góruje pomnik Lenina, co jest oczywiste w prawie każdym dużym rosyjskim mieście. Przy placu stoi gmach Muzeum Karelskiego, które zwiedziłem (miałem zresztą świetnego miejscowego przewodnika). Jest tam prezentowanych wiele ciekawych wystaw historycznych, archeologicznych, etnograficznych, przyrodniczych. Naprzeciwko muzeum niego stoi budynek Ministerstwa Kultury Autonomicznej Republiki Karelii. Miasto ma też bardzo ładną promenadę nad jeziorem Onega. Podobnie jak Szczecin, jest to miasto portowe, choć nie nadmorskie. 

Karelia ma dość zmienną pogodę, ale wiele miejsc nad północnymi jeziorami jest niezwykle urokliwych i fascynujących. Jeziora są chłodniejsze niż polskie, ale latem w niektóre dni można tam się też z powodzeniem wykąpać. Niestety, przeszkadza mnóstwo komarów. Niektóre wybrzeża jezior są strome, nawet skaliste. Wieczorami robi wrażenie niezwykła poświata nad wodą i lśniąca tafla. Częste są też torfowiska, gdzie rosną żurawiny i popularne w Karelii moroszki (północne, drobne maliny).


Karelia Jezioro Uroziero

Wyjeżdżając z Karelii kupiłem trochę miejscowych specjalności, do których należą podwędzane, suszone i krajane w kawałki ryby wielu gatunków. Są one bardzo popularne jako przystawka do posiłków i zagryzka. Latem można często kupić do picia bardzo smaczny kwas chlebowy. Z napojów alkoholowych najbardziej ceniona jest wytrawna ziołowa nalewka „Karelski balsam”, a także słodkie nalewki z moroszki, jarzębiny i żurawiny.

Pożegnawszy się z Pietrozawodskiem po południu, nie dalibyśmy radę w nocy przyjechać do Pskowa. Zdecydowaliśmy się więc przenocować wcześniej – w Nowogrodzie Wielkim. Po kłopotliwych poszukiwaniach miejsc noclegowych przez internet, okazało się, że w wieloosobowym pokoju w hostelu jest jeszcze kilka wolnych miejsc. Następnego dnia zwiedziliśmy Nowogród Wielki – wspaniałą stolicę dawnej Rusi, malowniczo położoną nad brzegami rzeki Wołchow. Dziś miasto liczy ponad 200 tysięcy mieszkańców, ale szczególnie ważne jest dla turystów jego historyczne centrum, czyli Kreml. Na nowogrodzkim Kremlu szczególne wrażenie pomnik 1000-lecia Rosji, odsłonięty w 1862 w obecności samego cara Aleksandra II. Monument miał upamiętniać przybycie Ruryka do Nowogrodu w roku 962. Szczególnie cennym (i ważnym dla Polaków) zabytkiem jest biały Sobór św. Sofii z wieloma kopułami. To w niej znajdują się dziś słynne romańskie Drzwi Płockie, podobnie jak Drzwi Gnieźnieńskie, zdobione brązowymi płaskorzeźbami. Drzwi Płockie już w średniowieczu przewiezione zostały do Nowogrodu i do dziś nie wiadomo, czy był to podarunek dla miejscowego biskupa, czy rabunek. Oryginalny zabytek do dziś zdobi wejście nowogródzkiego Soboru św. Sofii. W katedrze w Płocku, dla której drzwi zostały odlane, dziś znajduje się ich kopia. 

Po długiej podróży po rosyjskich drogach znów wjechaliśmy na Białoruś, a po północy byliśmy już w Mińsku. Następny dzień był już bardziej luźny, upłynął na pożegnaniach, powitaniach, spacerach po mieście. Wieczorem zostałem zaproszony na imprezę domowego robienia sushi (choć to bardziej orientalny zwyczaj, potrawa wyszła całkiem nieźle). Następnego dnia we dwóch z Andrusiem wyjechaliśmy z Białorusi i wjechaliśmy na teren Polski.

Autor dziennika Wojciech Kral – doktor filologii słowiańskiej, pasjonat turystyki, meloman, . Obecnie mieszka w Szczecinie. Prowadzi spotkania propagujące kulturę połączone z prezentacją slajdów, słuchaniem utworów muzycznych, dyskusjami. Interesuje się regionalistyką, zabytkami i przyrodą.

Zdjęcia: Andruś Kreczka, Wojciech Kral

1 Komentarze

Nowsza Starsza