Sensacyjny proces faszystowskiego dygnitarza - mieszkańca okolic Bań w dwudziestoleciu międzywojennym i wspomnienia osadniczki - emerytowanej nauczycielki


Pierwsza wojna światowa zakończyła się porażką Niemiec. W wyniku traktatów pokojowych przegrane Niemcy zapłaciły bardzo duże odszkodowania wojenne co bezpośrednio przełożyło się na obniżenie poziomu życia. 

Państwo niemieckie po I wojnie światowej zostało zdemilitaryzowane - zakazano produkcji i posiadania sprzętu wojskowego. Państwo zostało zobowiązane do zapłaty bardzo wysokich odszkodowań wojennych co było przyczyną wysokiej inflacji i biedy.W okresie międzywojennym w Baniach podobnie jak w całych Niemczech istniały silne nastroje rewolucyjne, szalała hiperinflacja. W całym państwie panował głód, ulice wielkich i mniejszych miast pełne były żebraków.

                                       
Kaplica św. Jerzego z początku lat 80-tych
 Stopniowo wzrastały wpływy nazistów. W liczącym około 2500 mieszkańców miasteczku w wyborach w 1923 roku 80 osób zagłosowało na NSDAP. Jedna z najbardziej zbrodniczych postaci organizacji faszystowskiej  pierwszego dziesięciolecia Edmund Heines zamieszkał w omawianym okresie w  okolicy Bań. Urodzony w 1897 r. w Monachium  późniejszy polityk i  dygnitarz NSDAP w czasie I wojny światowej służył jako ochotnik w armii niemieckiej. Po zakończeniu wojny wstąpił początkowo do ochotniczej, nacjonalistycznej formacji paramilitarnej - Freikorpsu Oberland a następnie Freikorpsu Gerharda Rossbacha.  We wspomnianych organizacjach służyli żołnierze, uczestnicy walk I wojny światowej. Bezpośrednio po utworzeniu po I wojnie światowej Państwa Polskiego Freikorpsy brały udział między innymi w powstaniach śląskich, w tłumieniu rozruchów w Meklemburgii, w walkach z Polakami na obszarze Pomorza. W 1922 roku Freikorpsy oficjalnie zlikwidowano,  jednak wiadomo, rozproszone istniały nadal.  Istniało wiele nielegalnych magazynów broni, jeden z nich znajdował się w Rożnowie. Robotnik Willy Schmidt dowiedział się o istnieniu nielegalnego magazynu i publicznie oświadczył, iż powiadomi stosowne osoby o jego istnieniu. Został schwytany i wywieziony do pobliskiego  lasu przez ekipę Edmunda Heinesa, przesłuchany przy użyciu pejcza po czym okrutnie, bezlitośnie zamordowany w pobliskim lesie. Poszukiwania zaginionego mieszkańca Rożnowa były intensywnie prowadzone, jednak w pierwszych latach nieskuteczne dochodzenie i poszukiwania zaginionego nie przyniosły spodziewanego rezultatu. W 1928 roku ówczesna policja wytropiła bestialski mord, sprawny proces sądowy wywołał w krajowej i regionalnej prasie prawdziwą sensację. Dzięki zachowanym archiwalnym materiałom istnieje możliwość odtworzenia etapów zbrodni. Do przesłuchiwanego robotnika Willego Schmidta zbliżył się Edmund Heines i strzelił z pistoletu prosto w twarz. Robotnik leżący na ziemi próbował wypowiedzieć niezrozumiałe słowa wtedy stojący nad nim oprawca ponownie strzelił mu w twarz. Mimo wszytko skatowany człowiek miał jeszcze siły, aby przewrócić się na brzuch i nadal, wypowiadając niezrozumiałe słowa, czołgał się. W pewnej chwili uklęknął. Próbował nadal wypowiadać słowa, z których oprawcy odczytali słowo Pomocy. W tym czasie jeden ze zbrodniarzy uderzył w czaszkę ofiary 8 lub 10 razy gumowym narzędziem, wzmocnionym wewnątrz metalem, po czym ciężarem własnego ciała  zgniótł klatkę piersiową leżącemu na plecach robotnikowi Willememu Schmidtowi. Ciało starannie zakopano. Edmund Heines został skazany na 15 lat więzienia. Kary nie odbył na skutek rozwoju wydarzeń historycznych, które jednak doprowadziły go ze szczytu władzy do śmierci zadanej mu w czasie puczu znanego pod nazwą "noc długich noży". 


Las w pobliżu Rożnowa
Bohater - Oprawca w otoczeniu najważniejszych dygnitarzy faszystowskich 
Kościół p.w.Matki Boskiej Częstochowskiej w Rożnowie


Do sierpnia 1945 roku w oficjalnych dokumentach Bamie zaliczane były do kategorii miast. Za prawdziwych pionierów uważa się 23 polskich rodzin - 118 osób. 

Jednak na skutek nasilonych działań wojennych znaczna część miasta uległa zniszczeniu a miejscowość straciła range miasta. Rolniczy charakter terenu i pozostałe zaplecze nie było wystarczające oraz nie rokowało nadziei na szybki rozwój gospodarczy. Po zakończeniu wojny  1945 roku Rada Ministrów dokonała podziału administracyjnego ziem zachodnich i północnych i wyznaczyła pełnomocników rządu dla poszczególnych okręgów. Grupa operacyjna przygotowana do objęcia tych ziem przybyła do Piły w  1945 r. Tutaj zapadały decyzje o przyszłości poszczególnych terenów i wysyłano kolejne grupy operacyjne w teren - do Gryfina przybyło 48 osób dowodzonych przez pełnomocnika rządu Edwarda Kunika (maj 1945 r.) Z raportu E. Kunika wyłania się ponury obraz powojennych Bań. Ogół zniszczeń oszacował na 35 %, w tym podkreślił całkowitą dewastację dwóch młynów, tartaku i mleczarni oraz poważne zniszczenia budynków szkolnych i czterech kościołów na terenie gminy. Brakowało kanalizacji i światła. W związku z tym istniejąca tu mała elektrownia była pierwszą uruchomioną w Powiecie Gryfińskim. 
Pod koniec czerwca 1945 roku powstała w Baniach placówka Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, która w ciągu dwóch lat przyjęła zaledwie 707 Polaków zaś połowa z nich przebywała tutaj tymczasowo traktując pobyt tutaj jako etap dalszej podróży w głąb kraju (robotnicy przymusowi powracający z Niemiec). Za prawdziwych pionierów uważano 23 polskich rodzin - 118 osób. Pomimo nasilonych działań i wysiłków władz gminnych - wykorzystaniu ludności niemieckiej do oczyszczania ulic z gruzów i porządkowania obejść budynków, powołania milicji obywatelskiej, zapobiegania szabrownictwu, stan bezpieczeństwa był niepokojący a zorganizowany szaber i dewastacja sprawiały, że miejscowość nie była  atrakcyjnym miejscem dla osadników. Zorganizowany szaber i dewastacja mienia odbywały się przy udziale żołnierzy Armii Czerwonej i niestety "sprytnych" Polaków.  Okolicznej ludności dokuczały też nielegalne rekwiracje dobytku prowadzone nielegalnie przez oddziały wojskowe a nawet kradzieże połączone z napadami rabunkowymi. Niewielki napływ ludności wiązał się z brakiem rąk na roli. 

Wspomnienia mieszkanki Bań

Ulica Bolesława Chrobrego. Na zdjęciu po prawej stronie widoczna nieistniejąca niemiecka pastorówka



Pierwsze lata pracy zawodowej pani Stefani

We wspomnieniach mieszkańców Bań żyjących tutaj od 11 lat po zakończeniu wojny miejscowość nadal jawi się jako teren mało bezpieczny. Wciąż mają miejsce nieoczekiwane dziwne i zaskakujące zdarzenia. O jednym z nich opowiedziała emerytowana nauczycielka pani Stefania Pomsta.

W 1956 roku młoda nauczycielka odbywała praktyki w Szkole Podstawowej w Baniach. Naprzeciwko szkoły stał ogromny młyn wodny (uznawany za największy na Pomorzu Zachodnim). Nie działał on wprawdzie od zakończenia wojny, jednak pozostało w nim wiele sprawnych urządzeń. Wkrótce zniknęły z budynku i zapakowane przez żołnierzy radzieckich do wagonów na miejscowej stacji odjechały w nieznane. Podczas jednej z lekcji pani Stefanii niespodziewanie pojawili się żołnierze radzieccy. Nagle uczniów i nauczycieli przeraził potężny huk i drgania, które dochodziły z bardzo bliskiej odległości. Okazało się, że właśnie (bez uprzedniego uprzedzenia) młyn zniknął z powierzchni miejscowości. W miejscu okazałej bryły opadł pył i pojawiła się kupa gruzu z której najbardziej zapobiegliwi mieszkańcy odzyskiwali cegłę do własnych potrzeb. Imponująca budowla i obiekt użyteczności publicznej, który dodawał splendoru i podnosił rangę okolicy w jednej chwili przestał istnieć na oczach bezradnych mieszkańców.

Młyn w Szreniawie (Wielkopolska) - wnętrze 



Inne wspomnienia pani Stefani Pomsty są przeze mnie traktowane jako cenne źródło informacji i zostaną wykorzystane w kolejnych artykułach.  








Źródła: E. Rymar, Banie nad Tywą – Z dziejów Ziemi Bańsko – Swobnickiej, Pyrzyce 1999, https://pl.wikipedia.org/wiki/Edmund_Heines (dostęp: 04.08.2015 r.),http://ww2gravestone.com/people/heines-edmund-karl/ (dostęp: 02.08.2015), zdjęcia archiwalne pochodzą z fotopolska.eu, pozostałe zostały wykonane przez autora.



Autorem działu regionalno - historycznego w portalu chojna24.pl jest Andrzej Krywalewicz. Znasz ciekawe historie? Posiadasz ciekawe fotografie? Zapraszamy do konaktur: andrzejkrywalewicz@chojna24.pl lub tel. 793 069 999

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza