Do Rzecznika Praw Pacjenta trafiła skarga dotycząca niewłaściwego postępowania personelu medycznego jednego ze szpitali w Szczecinie. Sprawa dotyczy starszego mieszkańca powiatu gryfińskiego, który po wielogodzinnym czekaniu na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, opuścił SOR i udał się w nieznanym kierunku. Jego poszukiwania trwały całą noc.
Do zdarzenia doszło w styczniu br. 67-letni mieszkaniec Rynicy, miejscowości w gminie Widuchowa, który był po udarze i ma problemy z sercem, został przywieziony przez rodzinę na SOR na Unii Lubelskiej w Szczecinie. Czekał całą noc, nie otrzymał nic do picia i jedzenia. Spanikowany i zdezorientowany mężczyzna po wielogodzinnym czekaniu wyszedł z SOR-u i udał się w nieznanym kierunku. Został odnaleziony nad ranem przez kobietę pracującą na poczcie, był osłabiony i wyziębiony.
Rodzina pacjenta złożyła skargę do Rzecznika Praw Pacjenta. Jej relacja jest przerażająca...
- Już od samego początku przyjęcia na odział, zrobienie wyników i tym podobne zostawiało sobie wiele do życzenia. Zachowanie pani w recepcji było niestosowne - zero empatii. (...) Po wielogodzinnym siedzeniu w samochodzie na parkingu, przyszłam do szpitala o zapytanie jak wygląda sytuacja z wujkiem - ile czasu to jeszcze potrwa. Zostałam zastraszona i wyrzucona przez policję ze szpitala. Nie wiedziałam co się dzieje z moją rodziną. Na odchodne dostałam numer telefonu i było ustalone, że pacjent zostanie odwieziony karetką do domu w razie nie przyjęcia na oddział - relacjonuje Pani Justyna - w nocy miałam kontakt z lekarzem, że nie mogą dogadać się z wujkiem, co było już niepokojące. (...) Wujek nie jadł, nie pił a godziny leciały. Gdy dzwoniłam o 11, to usłyszałam, że pacjent jest jeszcze na sorze i ma mieć wykonywane badanie. Dzwoniąc o godzinie 16, dowiedziałam się, że wujek się wypisał na własne żądanie - jednak tak nie było.
Mężczyzna trafił do szpitala z podejrzeniem udaru, jego życie i zdrowie było zagrożone. Został wszczęty alarm i rozpoczęły się poszukiwania.
- Z monitoringu wynikało, że opuścił szpital bocznymi drzwiami około godziny 8. Wmawiano mi, że ciągle są robione badania, gdy wujka już nie było w szpitalu.
Zdezorientowany mężczyzna błąkał się po mieście przez cały dzień i noc, temperatura tego dnia oscylowała w okolicach zera stopni Celsjusza. Odnalazł się dopiero nad ranem.
Zupełnie inaczej sytuację widzi Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 1 im. prof. Tadeusza Sokołowskiego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.
- (...) według poczynionych ustaleń pacjent przewieziony został do Izby Przyjęć ze skierowaniem w związku z skargami na bóle odcinka L/S kręgosłupa oraz dolegliwości bólowe lewej kończyny. pierwszy raz wywołany w SOR celem badania około godziny 15:30 nie zgłosił się. Ponownie wywołany po pewnym czasie, poproszony do gabinetu, powiedział, że "wyszedł na chwilę". Po badaniu zlecono badania diagnostyczne (...). Według lekarza rodzina kontaktowała się telefonicznie z SOR i rozmawiała z lekarzem, ale jakość połączenia była bardzo słaba, co drugie zdanie było nie do zrozumienia przez zakłócenia, rozłączyła się, kolejne połączenie było również nieudane. (...) kilkukrotnie badany przez lekarza neurologa w trakcie dyżuru (...) pozostawiony na obserwacji na łóżku SOR na noc, a także kilkukrotnie informowano o tym, że musi oczekiwać na wyniki badań serca. (...) Przed zakończeniem dyżuru o godzinie 7:50 zlecono badanie a w systemie, umówiono USG Serca oraz konsultację kardiologa - czytamy w odpowiedzi udzielonej przez szpital.