Otworzyli studio tatuażu w Niemczech i zaczęły się groźby


Polskie małżeństwo w Prenzlau otworzyło studio tatuażu. Podczas przygotowań do otwarcia zaczęli być nękani przez osoby związane z już istniejącym studiem i zarazem członków niemieckiego motocyklowego gangu.

Pani Krystyna wraz z mężem przeprowadzili się do Niemiec trzy lata temu - przeprowadziliśmy się ponieważ mąż chciał otworzyć swoje studio tatuażu właśnie bliżej granicy, z powodu klientów z Polski jak i z Niemiec. Zresztą stare przygraniczne DDR zachęca do otwierania swoich biznesów tutaj, ponieważ dużo Niemców pouciekało na zachód.

Mąż Pani Krystyny zapisał się nawet na szkolenie w celu uzyskania doradztwa w prowadzeniu działalności. Małżeństwo zainwestowało sporą ilość pieniędzy w wynajem i adaptację lokalu.

- Wszystko szło ku końcowi i od pierwszego lutego tego roku studio powinno już funkcjonować.... powinno. Ale... po całym miesiącu styczniu ciężkiego harowania, przygotowywania studia i włożeniu mnóstwa pieniędzy na remont zakup materiałów dostosowania lokalu itp. nagle zaczynają się schody.

Do studia polskiego małżeństwa przyszło dwóch obywateli Niemiec z konkurencyjnego salonu, zagrozili, że mężczyzna musi zamknąć swój biznes.

- Zapytani co mają zamiar zrobić, czy zdemolują studio?... Odpowiedzieli, że zrobi tak, że już nigdy żadnego tatuażu mój mąż nie wykona.

W kolejnych dniach małżeństwo było cały czas nękane. Okazało się, że mężczyźni, którzy im grożą należą do motocyklowego gangu "Born To Be Wild". Sprawa została zgłoszona na policję.

Zwróciliśmy się do niemieckiej policji z prośbą o informację w tej sprawie, otrzymaliśmy jednak tylko lakoniczną odpowiedź - w przypadku prowadzenia jakichkolwiek działań dochodzeniowych, informację nie są udzielane. 

Kilka dni temu policja weszła do siedziby klubu motorowego "Born To Be Wild" niedaleko Prenzlau podejrzewając, że może być tam ukrywana broń. W akcji brało udział 32 funkcjonariuszy.

Z Panią Krystyną rozmawialiśmy we wtorek 4 kwietnia - mąż otworzył salon, okazało się że policja działa tu dobrze i mają wszystko jak narazie pod kontrolą. Przestali nas również nachodzić. Policjant dzwonił do męża i powiedział że powinien być spokój. A jeżeli przyjadą po haracz to mamy to zgłosić. 
Redakcja

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza